poniedziałek, 1 maja 2017

+/- Everton 0-3 Chelsea

Byłem pewien obaw odnośnie tego spotkania. Goodison Park nigdy nie jest łatwym terenem dla przyjezdnych, zwłaszcza gdy gospodarze wciąż walczą o udział w europejskich rozgrywkach. Do 65 minuty moje obawy miały rację bytu. Potem Chelsea urządziła sobie koncert.

Zwycięstwo 0:3 w Liverpoolu na cztery kolejki przed końcem sezonu daje nam kolejny zastrzyk siły. Gdy sędzia zakończył wczorajsze zawody było widać, że presja zeszła piłkarzom z nóg, a Conte z płuc. Cztery kroki do tytułu. 

Warto jednak przyjrzeć się jak poszczególni piłkarze z tą presją sobie radzili. W defensywie wyglądaliśmy dość stabilnie, choć Cahill i Azpilicueta jeszcze w pierwszej połowie złapali żółte kartki. Najtrudniej miał David Luiz. Cały mecz toczył bitwę z Romelu Lukaku, a Belg jak wiadomo jest najlepszym strzelcem Premier League. Wystarczy jednak spojrzeć na rubrykę goli po stronie Evertonu by domyślić się kto wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Lukaku i koledzy strzelali tylko zza pola karnego, więc i Courtois nie miał zbyt wiele do roboty. Czyste konto, wreszcie. 

Mecz do wyżej wspominanej już 65 minuty był dość rwany i chaotyczny. Najgorzej do tego momentu wyglądał Marcos Alonso, który coraz częściej blado wypada w ofensywie jak i w defensywie (jego dośrodkowania, o zgrozo!) Odcięty od gry został także Eden Hazard. Belg bardzo źle wygląda gdy dostaje indywidualne krycie. Costa walczył z tęgimi Jagielką i Williamsem i również radził sobie mizernie, a jedyną szansę jaką miał zmarnował w żenujący sposób na co jeden z moich redakcyjnych kolegów zareagował "bez nóg bym to strzelił". Z tego co piszę wynika jakbyśmy ten mecz co najwyżej zremisowali.

 Chaos tego spotkania odczarował Pedro. Kapitalna bramka z dystansu odmieniła również jego ocenę za to spotkanie. Ten kluczowy dla przebiegu gol dał Hiszpanowi miano najlepszego gracza meczu choć prezentował się on średnio, jak cała drużyna.  Fajnie to brzmi, zagrać średni mecz a wygrać z przewagą trzech goli. Gol na 0:2 to dobre wstrzelenie z wolnego Hazarda i ping-pong w polu karnym. Następnie na boisku wkroczyli Ake (za kontuzjowanego Luiza), Fabregas i Willian. Niebywałe jak skutecznie gra ostatnio Willian. Przy jego bramce asystę zaliczył Fabregas. Drużyna od golu Pedro wyglądała tak jak nas w tym sezonie przyzwyczaiła. Czyli skutecznie, pewnie i widowiskowo. Da się to jeszcze spieprzyć?