Czas ruszyć z planowaną serią pt. "Moje najmilsze wspomnienia z Chelsea" w której to nasi fani mogli wziąć udział w blogowym konkursie. Zwycięskie trzy prace zostaną opublikowane na naszym blogu - a następnie nasi redaktorzy również opiszą swoje wspomnienia!
Przed Wami zwycięski wpis autorstwa Wojciecha Lewandowskiego! Zapraszamy do lektury!
W
czasach gdy Internet był tylko u taty w pracy wyniki meczy sprawdzało się w
telegazecie a na listach przebojów królowało „Powiedz” i „Zostańmy razem”
pojawiła się i została ze mną do dziś wielka miłość do The Blues. Romantyczna
opowieść o młodym chłopcu który zakochał się w Zoli, Poyecie czy De Goeyu
kiedyś będzie dobrym materiałem na fabularny film.
Młodzieńcza
miłość pomimo narażenia na wiele prób przetrwała do dziś. Na początku nie było
łatwo. Wszyscy koledzy z podwórka, szkoły czy osiedla byli za Realem,
Manchesterem czy Barceloną. Ale pomimo wielu przykrości i wyśmiewania na zawsze
byłem wierny swojej ukochanej drużynie i nigdy jej nie zdradziłem!
Moje
najlepsze wspomnienie? Jest ich naprawdę wiele, jednak ku zaskoczeniu
większości nie będę opisywał historycznych zwycięstw, Monachium i Champions
Leauge, Amsterdam i Liga Europy czy szeregu bitew na Wembley, opisze remis…
06.05.2009
Półfinał Ligi Mistrzów, Stamford Brigde i Barcelona naprzeciw. Chelsea po
bezbramkowym remisie na Camp Nou żeby myśleć o awansie musiała to spotkanie
wygrać. I pomimo tego, że przez wielu była skazana na porażkę mocno postawiła
się Katalończykom. Już w 8 minucie popularny Bizon czyli Michael Essien
strzelił jedną z najpiękniejszych bramek w historii rozgrywek Champions Leauge.
Niestety od tego momentu było już tylko gorzej, nie dlatego, że faworyzowana
Barca grała lepiej, nie dlatego, że Chelsea spuściła z tonu- z tonu spuścił
sędzia. Tom Henning Ovrebo nie zaliczył najlepszego dnia w pracy. Nasz ówczesny
trener Guus Hidding następnego dnia mówił, że gorszego sędziowania na oczy nie
widział. Biorąc pod uwagę, że sukcesy
trenerce odnosił już 20 lat przed tym wydarzeniem i trochę tych meczy
widział nie wystawia to najlepszego świadectwa norweskiemu sędziemu. Dziś by
było łatwiej. VAR wyłapałby choć jednego z 5 może 7 ewidentnych karnych i losy
dwumeczu mogły potoczyć się inaczej. A tak..1:1 Barcelona w finale.
Oszustwo,
szwindel, kant moje serce krwawiło, czułem się o wiele gorzej niż po karnych w
Moskwie.
Cóż
kolejne dni były bardzo ciężkie, wyśmiewany i wyszydzany szedłem alejami
osiedlowego blokowiska czując żal do całego świata. Jednak nauczyło mnie to
dużo. Nie jest trudno być fanem drużyny która kroczy od triumfu do triumfu,
sezonowcy to też nie fani. Ja ze swoją ukochaną drużyną jestem na dobre i złe i
jestem z tego dumny!